Mamy 20 stopni, piękne przejrzyste niebo. Promienie słońca nas rozpieszczają. Nie ma co marnować pięknych dni po tak długiej zimie.
Pakuję więc co dziennie Mini Mi do wózka i wychodzimy na 2 godzinny spacer, czasem nawet dłuższy. Mini Mi lubi oglądać otaczający nas świat a po pewnym czasie zasypia i słodko śpi wdychając świeże powietrze. Czy świeże to do końca nie jestem pewna. Co któryś mieszkaniec rozpala ognisko i pali różne trujące nas wszystkich substancje. Po za tym spaliny z aut... ale pominę ten temat.
Mini Mi śpi, a ja mam okazję chwilę odpocząć i przeczytać książkę.
Dziś postanowiłam, że pójdę do biblioteki! Ostatnią książkę skończyłam czytać i zżerała mnie niesamowita potrzeba rozpoczęcia nowej lektury. Do biblioteki mam jakieś 4 km i z tego jeden kilometr pod konkretną górkę!
Co mnie skusiło nie wiem. Spakowałam więc Mini Mi. Wzięłam picie i jedzenie. I marsz.
W połowie drogi jeszcze kwitnę radością lecz dochodząc do górki już poty mnie oblewają. W prawdzie ubrałam się odpowiednio - sandałki, spódniczka i bluzka bez rękawów.
Wreszcie, po godzinie docieramy z Mini Mi do biblioteki! Uf myślę - dziecinka śpi a ja wpadnę i wyszukam sobie odpowiedniej książki bądź książek - bo przecież teraz jestem bardzo ambitna i pożeram książkę za książką. Odetchniemy, ochłodzimy się.
I tak się też stało.
Poszłyśmy jeszcze do parku, później do sklepu i na soczek do dziadka Mini Mi. Tam też troszkę odpoczęłam i wyruszyłam w stronę domu. Znowu skwar. Myślę - byle by maleństwo dzielnie zniosło podróż.
Zrobiłyśmy więc około 10 km.
Teraz odpoczywam a Mini Mi raczkuje. W przeciwieństwie do mnie, ona jest pełna energii ;)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz